Musicie przyznać, że na słowo złoto dostajemy dreszczy emocji. Ten kruszec budzi gorączkę, jest wyrazem prestiżu i zamożności, a nawet luksusu. W dodatku złoto zawsze miało kolosalną wartość nabywczą, szczególnie w czasach wojen, niepokojów społecznych i kryzysów. Historia odnotowała przypadki, gdy złoto ratowało ludzkie życie. To niejedyne powody, dla których warto mieć złoto w swoim portfelu oszczędności.
Czy ufasz państwu?
Do pierwszej wojny światowej wszystko było proste, bo papierowy pieniądz całkowicie opierał się na zlocie. Tylko rosnące wydatki wojenne sprawiły, że pieniędzy zaczęło brakować i pojawiły się waluty fiducjarne. Teraz waluty fiducjarne, które panują na całym świecie, nie są oparte na dobrach materialnych, a sam papierowy pieniądz może być w każdej chwili rozwodniony przez dodruk, a co za tym idzie inflację. Nie trzeba być ekonomistą, a po prostu rozejrzeć się, co dziej się dookoła nas, gdy świat próbuje ugasić „dziury” po pandemii. Nie wiemy, czy za moment drukarki przestaną pracować, a więc nie mamy gwarancji, czy pieniądz nie będzie dalej traciła na wartości.
Alternatywa? Tak, złoto
W 1920 roku jedna uncja złota kosztowała dwadzieścia dolarów. W sto lat później dwa tysiące dolarów. Cena wzrosła stokrotnie. Czy to faktyczna zwyżka? Niestety nie, to wynik rozwadniania wartości pieniądza. Co z tego wynika? Tylko tyle, że wartość nabywcza pieniądza zmieniła się znacząco, natomiast złota nie. Nadal można za nie kupić dokładnie tyle samo, co sto lat temu. Jeśli twój dziadek zakopał w ogródku dziesięć uncji złota, sprzedasz je i zyskasz stokrotnie, czyli dwadzieścia tysięcy dolarów. Jeśli dziadek zakopał dwieście dolarów, możesz spokojnie zachować je jako cenną, rodzinną pamiątkę o wartości sentymentalnej.
To takie proste
Zakup i śledzenie kursu złota jest prosty. Nie musimy zakładać konta maklerskiego, myśleć o tym, czym lub kim jest robo doradca i rozważać, jak rozliczyć podatek od zysku na akcjach amerykańskich. Kupujemy złoto, odkładamy do sejfu i raz a jakiś czas sprawdzamy wykres wartości kruszcu. Jeszcze jedno: pilnujemy ceny dolara. Większość z nas zarabia w złotówkach, a złoto nie tylko wyceniane jest w dolarze i tak jest podawana cena SPOT, czyli hurtowa wartość sprzedaży kruszcu. Tymczasem, my nabywamy je za złotówki, dlatego zawsze musimy śledzić dwie wartości: ceny złota i kursu dolara. Nie dość na tym, złoto jest silnie związane z dolarem i zazwyczaj jest tak, że gdy wartość złota rośnie, spada kurs dolara i na odwrót.
Czego nie kupować?
Inwestować w złoto można na wiele różnych sposobów. Mogą to być kontrakty terminowe, ETF i akcje spółek wydobywczych. Tylko w ten sposób nadal kupujesz papier, czyli wymieniasz jeden dokument na inny. To zupełnie bez sensu. Jeśli podejmujesz decyzje, jedyny sposób to złoto fizyczne to, które bierzesz do ręki. Tylko nie myśl, to fajnie, żona się ucieszy, gdy dostanie naszyjnik. Złoto inwestycyjne to nie biżuteria, przedmiot kolekcjonerskie, numizmaty czy konfekcja ozdobna. Kupując takie drobiazgi, płacisz za pracę jubilera, promocję marki, opłacasz VAT i tak dalej. Innymi słowy, na pewno nie zarobisz.
Co zostaje?
Właściwe tylko dwa rozsądne rozwiązania. Sztabki lub monety bulionowe. Sztabki występują w dziesiątkach wielkości, od jednego grama aż po kilogram. Wiadomo, im większe tym cena atrakcyjniejsza, ale też trudna dalsza odsprzedaż. Zdecydowanie łatwiej jest z monetami bulionowymi, bo te lubią drobni inwestorzy. Standard wyrażany jest w uncji trojańskiej, a najatrakcyjniejsze są monety jedno uncjowe, czyli ważące nieco ponad 31 gramów.